Bajka Akapit 1
Akapit 2
Akapit 3
Akapit 4

Bajka o misiu i mówiącym kamieniu


[1]Listopad na dobre rozpanoszył się w całej dolinie
i postrącał z drzew resztkę pożółkłych liści.
Wiatr przeganiał po niebie kłębiaste chmury,
a dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze.
Znak to, że wielkimi krokami zbliżała się zima.
Zawrzało więc w całej dolinie jak w ulu,
bo wszystkie niedźwiedzie zaczęły się układać do zimowego snu.
Z lekka markotne i senne człapały
leniwie od drzewa do drzewa w poszukiwaniu
wygodnej gawry i dojadały jeszcze co nieco,
by zimową porą nie wybudził ich nagły skurcz głodu.

[2]Aż wreszcie któregoś ranka zaczął prószyć pierwszy śnieg.
Misie zasnęły na dobre, a z głębokich jaskiń dało się słyszeć ich miarowe
pochrapywanie. W jednej takiej ciemnej jamie,
nieopodal strumienia, umościły się trzy misie.
Dwa z miejsca zasnęły kamiennym snem, a trzeci mimo szczerych chęci
kręcił się i wiercił na zmurszałych
liściach i za nic w świecie nie mógł zmrużyć oka.

[3]Męczył się misio potwornie,
bo cóż tu począć, kiedy zima sypie śniegiem i mróz szczypie
podle jak rak? Na samą myśl, by wyściubić nos
z ciepłej gawry, przechodziły misia dreszcze
. A na domiar złego, gdy słyszał chrapanie innych niedźwiedzi,
złość w nim wzbierała okrutna,
że wszystkie misie już smacznie śpią,
a on jeden nie może zasnąć. Wszelkie próby szły na marne.
Na nic się zdały kołysanki,
które mruczał sobie cichutko pod nosem i wszystkie bajki świata,
jakie usilnie starał się sobie przypomnieć w tej strasznej biedzie.
Przekręcał się z boku na bok, nakrywał uszka puchatymi łapkami,
lecz to też nic a nic nie pomagało.
Biedny niedźwiedź pogodził się ze swoim smutnym losem.
Ułożył się wygodnie na brzuchu i wpatrywał się w stertę liści.
Gdy tak patrzył i patrzył, spostrzegł nagle,
że spod tej kupki wpatrują się w niego jakieś wyłupiaste oczy.
Zaszeleściło nieco, zaszurało i ni stąd ni zowąd dało się słyszeć jakiś niski głos:
- Byłbyś tak dobry i odgarnął mi tu trochę,
bo przez to igliwie ciężko słowo wykrztusić.
Zdumiony misio rozgarnął delikatnie liście,
a jego oczom ukazał się wielki brązowy kamień.
Cały był chropowaty i pomarszczony.
Nie miał łapek ani tym bardziej nóżek,
tylko te wielkie wyłupiaste oczy
. No i jak przystało na prawdziwego kamienia,
miał dość twardy charakter.
Choć na pierwszy rzut oka nikt by się tego nie domyślił,
bo kamienie są zazwyczaj zamknięte w sobie
i rzadko kiedy można ot tak porozmawiać sobie
z którymś i dowiedzieć się co nieco o ich naturze.
Choć ten akurat był wyjątkowo towarzyskim kamieniem
i nawet ucieszył się na widok misia.
- Ojej! – zdziwił się miś i przetarł oczy ze zdumienia.
- Co się stało? – spytał kamień.
- Nic, nic – rzekł misio – po prostu nieczęsto spotyka się… no wiesz…
- Mówiące kamienie? – spytał kamień
i z wielkim trudem zachował swą kamienną twarz.
- No właśnie! – przytaknął miś.
- Czy ja wiem – odparł kamień i zamyślił
się nieco, bo wydawało mu się to niemal oczywiste.
Przecież wszystkie kamienie mówią biegle i to nie tylko
w języku kamieni, lecz także po polsku i po gruzińsku
i w innych jeszcze językach.
Tyle że wszystkie – no może oprócz tego
jednego – są niezwykle zamknięte w sobie.
- Nie mogę zasnąć – poskarżył się misio, wyrywając kamienia z zadumy.
- A to ci dopiero historia! – wykrzyknął kamień.
Potem pomyślał przez chwilę i rzekł:
- Dziwne, to bardzo dziwne.
Nigdy dotąd nie spotkałem misia, który by cierpiał
na bezsenność. Zwłaszcza zimą.
- I ja też nigdy takiego nie spotkałem
– rzekł miś jeszcze smutniejszym głosem.
– Może gdybym takiego misia spotkał,
powiedziałby mi, co robić w takim wypadku.
- Mmmm, niewykluczone – mruknął kamień
– ale skoro nie ma tu akurat takiego misia,
może uda nam się wymyślić własny sposób na bezsenność?
- Ale jaki? – spytał miś. – Skoro nawet kołysanki nic a nic mi nie pomogły?
- Najlepiej będzie tak – rzekł kamień
– ułóż się wygodnie i zamknij oczy, a ja opowiem ci pewną historię.

[4]Bo musicie wiedzieć,
że kamienie znają całe mnóstwo
niezwykłych historii, choć rzadko kiedy opowiadają je komukolwiek
. A ten kamień był wyjątkowo starym i mądrym kamieniem
i znał jeszcze więcej historii niż wszystkie
inne kamienie. Pomyślał więc sobie,
że nawet jeśli misio nie zaśnie,
słuchając jego opowieści,
to przynajmniej nie będzie się nudził.
A z dwojga złego, lepiej się nie nudzić,
skoro już i tak nie chce się spać.
Nie zwlekał więc ani chwili i zaczął opowiadać
misiowi najciekawszą historię,
jaką zdołał sobie przypomnieć. Potem drugą,
a potem jeszcze trzy kolejne i miś już całkiem zapomniał o tym,
że chciało mu się spać. Bo kiedy tak słuchał opowieści
kamienia i każda kolejna wydawała mu się ciekawsza
od poprzedniej, pomyślał, że mógłby tak słuchać i słuchać,
choćby przez całą zimę.
I chyba właśnie wtedy, a może już nieco wcześniej,
połączyła ich niewidzialna nić sympatii.
Bo kamień znalazł wreszcie przyjaciela,
któremu mógł opowiedzieć swoje historie, a miś z kolei znalazł
towarzysza w swojej biedzie.
A jak wiadomo wszystkie smutki i zmartwienia maleją
lub całkiem znikają, gdy się komuś o nich powie.

bajka o misiu